Robimy błędy językowe. Dla jednych to nic wielkiego:
– Ot, używam języka, żeby mnie zrozumieli. Tyle.
Inni, kiedy nie wiedzą choćby, gdzie postawić przecinek, rwą sobie włosy z głowy i klną pod nosem. Co więc począć z tą poprawnością? Jakie błędy popełniamy najczęściej? Powinniśmy się ich wystrzegać, czy perfekcjonizm językowy to po prostu zwykła przesada?
Wyobraźmy sobie lub przyznajmy, że mamy przeciętną wiedzę o języku ojczystym. Taką z podstawówki i liceum, poszerzoną, być może, dzięki środowisku akademickiemu, w którym przyszło nam spędzić kilka lat swojego życia. Czytelnicy książek i gazet zwykle nie muszą martwić się o poprawność publikacji, która wpadła im w ręce. Te teksty przesiewane są przez sito redakcyjne. Ale czytamy też blogi, posty na forach, a katalogi z ofertami oraz reklamy w sieci stanowią nieodłączny element internetowej rzeczywistości. Tam natknąć się można na prawdziwy kolarz gramatyczno-stylistyczny. Dlaczego?
W Internecie się nie liczy?
O poprawność językową w sieci nie dbamy już tak bardzo jak w druku. Teksty internetowe często pozostają anonimowe, więc do ewentualnych błędów autor nie musi się przyznawać. Tylko co wtedy, gdy pod wypowiedzią powinniśmy umieścić swoje imię i nazwisko lub firmujemy ją logo własnej firmy? Wtedy nie chcemy narażać się na śmieszność. Klient, który czytając teksty na naszej stronie internetowej, parska śmiechem, choć nie ma tam dowcipów, to nie cel zabiegów marketingowych. Nie chcemy być wyśmiani przez konkurencję lub, co gorsza, przez klientów zwracających uwagę na poprawnie zbudowane zdania. O zgrozo, kiepsko napisane teksty zwyczajnie trudno doczytać do końca, a przecież nie na tym zależy osobie chcącej wypromować się w Internecie.
Co więc zrobić, by uniknąć językowych wpadek, gramatycznych pułapek i czarnego PR-u? Nie odkryję tu Ameryki, nie zabłysnę: poczytać, sprawdzić, pobawić się w detektywa… A wszystko to także w sieci, w której przez nieprzemyślane działania możemy sprowadzić swoją firmę na manowce. To w niej znajdziemy wiele informacji przekazywanych także przez specjalistów lub cenione wydawnictwa. Są słowniki, aplikacje, strony prowadzone przez językoznawców, poradnie językowe.
– Gdzie – powiecie – No gdzie ta skarbnica wiedzy tajemnej?!
Bardzo proszę:
- Zawsze warto przeprowadzić podstawową korektę tekstu: languagetool.org.
- Poprawność ortograficzna, stylistyczna, gramatyczna i typograficzna jest bezcenna: ortograf.pl.
- Szybkie poprawianie tekstu pod kątem typografii z możliwością ustawienia odpowiednich funkcji: zecerka.pl.
- Gdy mamy przed oczami słowo, którego nie znamy: dobryslownik.pl.
- Problem z niezrozumieniem tekstu? Potrzebne uproszczenie? Jest: jasnopis.pl.
- Wreszcie, dla głodnych wiedzy oraz ciekawych świata i języka: sjp.pwn.pl/poradnia.
Te narzędzia nie będą perfekcyjnie odgadywać naszych potrzeb w każdym wymiarze tworzenia tekstu. Nie zastąpią też specjalisty z krwi i kości. Na pewno jednak dodadzą pewności siebie i skłonią do językowej refleksji.
1,2,3 – dzielisz Ty
Czy zabrnęlibyście do tego miejsca, gdyby tekst przypominał dwuwymiarowy blok liter i znaków, pisanych jednym ciągiem, bez wydzielonych śródtytułami akapitów? Nie sądzę. Artykuł w sieci, oferta sklepu czy prezentacja usług świadczonych przez firmę nie może przypominać słynnego strumienia świadomości z „Ulissesa” Jamesa Joyce’a. Wizualna strona tekstu prezentowanego klientowi to pierwszy element, który przyciągnie jego uwagę i skłoni do przeczytania całości. W przypadku krótkich tekstów, np. opisów produktów, wystarczy, że zdania będą spójne logicznie, wzorcowe pod względem gramatyki i poprawne stylistycznie. Jeśli jednak chcemy napisać dłuższy artykuł, jego uporządkowanie będzie niezbędne.
Wstęp, rozwinięcie, zakończenie. Takich podstaw uczyliśmy się już w podstawówce. Prawda jest taka, że te podstawy były, są i będą zawsze aktualne, a co najważniejsze – praktyczne. Dzielcie tekst, powiadam, dzielcie go rozsądnie! Ciekawy tytuł, zachęcający lead, chwytliwe śródtytuły i merytoryczna zawartość, przy której nie opadają nam powieki. Oczywiście, w różnych przypadkach możemy spotkać się z odstępstwem od szablonu, jednak uporządkowanie i czytelny podział informacji to pierwszy krok do prezentacji komunikatu, który chcemy przekazać innym. Do tego zawsze – poprawność językowa.
Co dzięki temu zyskamy? Większe prawdopodobieństwo lepszego zrozumienia przez czytelnika, jego zaciekawienie treścią, a co za tym idzie – możliwość trafienia z przekazem i osiągnięcie celu. Jakiego? Zdobycia klienta.
Pleonazmy, tautologie i inne stwory
Nie cofamy się do tyłu, masło jest zawsze maślane, więc nie warto tego podkreślać, a ciekawy to także interesujący. Często popełniamy błędy językowe, nie zdając sobie nawet sprawy z niepoprawności konstrukcji i braku logiczności przekazu. Tutaj właśnie z tego ciemniejszego zaułka naszego umysłu wyskakują pleonazmy i tautologie, które są postrachem merytorycznego tekstu. Mamy także problem z imiesłowami – ich nieprawidłowe użycie sprawia, że zdanie jest nie tylko kompletnie niezrozumiałe, ale staje się śmieszne – niestety, w negatywnym tego słowa znaczeniu. Problematyczna pozostaje też interpunkcja. Przecinek, kropka, średnik – co to za różnica? Czasem w przekazie informacji – rzeczywiście niezbyt duża, nie bądźmy małostkowi, jednak zdarza się, że jeden znak postawiony nie tam, gdzie trzeba, sprawia, że zdanie znaczy zupełnie co innego niż chcielibyśmy w nim przekazać. Czy tego chcemy? Oczywiście, że nie.
Zwracanie uwagi na poprawność językową to nie przesada i znak, że brakuje nam luzu. Czasem i tak, chcąc, nie chcąc, popełnimy błąd. Przeoczyć coś – ludzka rzecz. Nie popadajmy w zwątpienie. Czasami ktoś utrze nam nosa i wytknie stylistyczną wpadkę. Trudno, przynajmniej czegoś się nauczymy. Ja także liczę się z tym, że pisząc o poprawności językowej, sama mogę zaliczyć wpadkę :).
W każdym biznesie warto rozwijać się także w dziedzinie językowej. Świadczy to o naszej dbałości o każdy szczegół, a to z kolei wzbudza zaufanie i chęć współpracy. Jeśli prezentowane przez nas treści trafiają do szerszego grona i chcemy za ich pomocą przyciągnąć odbiorców do zapoznania się z ofertą firmy, powinniśmy podejść do tego z odpowiednim przygotowaniem, ale także rozsądkiem.
Operacja się udała, pacjent zmarł
Mamy tekst, ale nikt go nie zrozumiał. Może się przecież okazać, że brakowało nam czasu na szukanie informacji, godzinami zastanawialiśmy się nad każdym napisanym zdaniem, a w efekcie nie byliśmy zbyt mocni w tworzeniu treści dla własnej firmy. Powodów problemów z pisaniem nie z potrzeby serca, lecz na potrzeby biznesu może być bardzo wiele.
Co w takiej sytuacji zrobić? Rozwiązanie nie należy do skomplikowanych. Znajdźmy kogoś, kto nam pomoże i jeszcze będzie miał z tego sporo radości. Podstawowe wsparcie może stanowić każdy, kto zechce przeczytać nasz tekst przed umieszczeniem go w sieci. Nie musi być to profesor językoznawstwa lub zawodowy pisarz. Wystarczy zaufana osoba zdolna do konstruktywnej krytyki. Pomóc może także sprawdzony copywriter. Żeby znaleźć go szybko i mieć pewność, że dobrze wywiąże się z zadania, zawsze warto zajrzeć do takiego miejsca, jak platforma skupiająca pisarzy piszących o różnych dziedzinach – tekstkombinat.pl.
W tym rozpoczętym
Cyklu praktycznych ciekawostek językowych bez zadęcia
chciałabym przekazać Wam kilka porad przydatnych w biznesie internetowym. Nie zmieszczą się one w jednym artykule, więc na dzisiaj wystarczy. Niebawem powrócę z rozwinięciem zagadnień wspomnianych powyżej.
I trochę z innej beczki: Nie zaczynajmy maili od
Witam
:).
Do zobaczenia!